Everything
baby comes naturally - zakończyła Selena swoim delikatnym głosem, spoglądając
na nas przez szybę.
- Nagrane - zakomunikował Gregg, uśmiechając
się do przyjaciółki.
- I jak myślisz, sprzeda się? - zapytała,
patrząc mi prosto w oczy.
- Sprzeda się? - powtórzyłam tępo, ściągając
brwi.
- Witaj w świecie show-biznesu, kocie -
odparła, śmiejąc się. - Chodź, bo w końcu przegapisz tych Jonasów.
Wyszła
z dźwiękoszczelnego pomieszczenia przez jasnobrązowe drzwi, po czym pchnęła
mnie jednoznacznie do tyłu. Opuściłyśmy śnieżnobiałe ściany ze zdjęciami
artystów, wychodząc na korytarz. Z tyłu słyszałam powolne kroki szatyna,
posłusznie podążającego naszym śladem.
- Zaczekać z tobą na nich? - zapytała Gomez, a
jej oczy momentalnie się powiększyły.
- Nie musicie - odrzekłam z grzecznym
uśmiechem.
- Grasz dobrą dziewczynkę - stwierdziła, jakby
do siebie. - Czas cię trochę zdemoralizować.
Usadowiła
się wygodnie na jasnej kanapie pod studiem dwudziestym szóstym, a ja spojrzałam
na nią z podziwem. Wywoływała u mnie dosyć sprzeczne odczucia, aczkolwiek coś
mnie do niej ciągnęło. Gdybym ją spotkała na drodze, rozmawiającą z kimś,
stwierdziłabym, że to wariatka. W tych okolicznościach jej zmienne humorki oraz
różnorakie sentencje wysoce mnie ciekawiły.
- Gregg, przestań udawać potulnego szczeniaka
- powiedziała z wyrzutem do chłopaka, a ten, widocznie zbity z tropu, przysiadł
ostrożnie obok niej.
- Znacie się z serialu, tak? - zapytałam,
opierając się o drzwi.
- Do tej pory przeklinam ten dzień -
westchnęła brunetka, a Sulkin wybałuszył na nią oczy. - Żartowałam! - poprawiła
się z rozbawieniem, widząc jego wyraz twarzy.
- Przyjaźnicie się czy to coś więcej?
- Ja? Z nim? - powtórzyła z niedowierzaniem,
na co tylko kiwnęłam głową.
Selena
wybuchła niepohamowanym śmiechem, a ja zacisnęłam wargi, aby nie dołożyć
chłopakowi wstydu. Tym razem postanowił zachować twarz.
- Prędzej kozy zaczną płodzić strusie emu -
wypowiedział starannie, zakładając ręce za głowę.
- Czyli cała nadzieja w naukowcach -
skwitowałam, wskazując na niego palcem.
- Wiem, pewnie się zastanawiasz, dlaczego się
przyjaźnimy - zaczęła Sel. - Otóż sama nie znam odpowiedzi na to elokwentne
pytanie. Po prostu tak jest. Wiesz, podobno przeciwieństwa się przyciągają. -
Wzruszyła ramionami.
Z
kieszeni swoich krótkich spodenek wyjęła małą, zieloną paczuszkę.
- Chcesz? - zapytała, podnosząc ją w moją
stronę.
Popatrzyłam
to na nią, to na przedmiot, co ona odebrała jako obrazę.
- Oj, daj spokój. Chyba nie poczęstuję cię
kwasem! Gum do żucia nie poznajesz?! - zaoponowała, na co ja przegryzłam
niewinnie dolną wargę.
Budziła
we mnie pewien respekt, aczkolwiek w jakimś stopniu kojarzyła mi się z
zakolczykowanymi ludźmi, których tak często widziałam na przystankach
autobusowych z papierosami w ustach.
- Przepraszam, mój błąd - przyznałam, sięgając
ręką po zawartość opakowania. - Truskawkowe - zauważyłam, delektując się
smakiem. Chciałam ją jakoś udobruchać.
- Moje ulubione - rzekła, nadal naburmuszona.
- Może mnie też byś poczęstowała, smarkulo? -
odezwał się jej towarzysz z figlarną miną.
- Za smarkulę? Zapomnij, kochaneczku -
odpowiedziała niewzruszona.
- Jesteście niesamowici - wymsknęło mi się, na
co oboje się zaśmiali.
- No, Demi. Prowadzisz tu z nami jakieś
dochodzenie, a o tobie jak na razie wiem tylko tyle, że lubisz okłamywać
przystojnych mężczyzn i masz bogatą matkę - wypomniał mi Gregg, poprawiając
swoją marynarkę.
- Tobie tyle wystarczy.
Nagle
straciłam równowagę, czując jak moje ciało opada do tyłu z przerażającą
prędkością. Gotowa do bolesnego upadku zacisnęłam oczy oraz zęby, lecz wtem
poczułam dwie przeszkody pod pachami. Trzymana w ręku teczka spadła z łoskotem
na parkiet. Wstrzymałam oddech, ze strachem otwierając powieki.
- Demi? Nic ci nie jest?
Dwójka
od razu do mnie podbiegła, a ja skorzystałam z wyciągniętej ręki Gregga,
podnosząc się do pionu. Odwróciłam się, by sprawdzić, co uchroniło mnie przed
zderzeniem z podłogą i zakryłam otwarte usta dłonią, widząc przed sobą dobrze
zbudowanego chłopaka o mlecznobiałej cerze oraz pełnych ustach z niesfornymi,
czarnymi jak smoła lokami.
- Przepraszam, ja.. nie wiem jak.. przepraszam
- bąkałam, pokazując bez celu framugę drzwi.
- Nic się nie stało - odezwał się ochrypłym
głosem. - W końcu to ja otworzyłem te drzwi. Trzeba by zainwestować w szklane.
- Zaśmiał się, podając mi dłoń. - Nick Jonas.
- Demi Lovato - wymamrotałam oszołomiona,
karcąc się w duchu.
- O, cześć Selena. Gregg - przywitał się,
skinąwszy głową.
- Hej. - Sulkin zrobił to samo.
- Taa, cześć - mruknęła Selena z niesmakiem.
Nick
podniósł leżącą przed jego czarnymi adidasami teczkę, oglądając ją uważnie.
- To chyba twoje. - Podał mi ją.
- Tak, dzięki. - Uniosłam nieśmiało kąciki
ust.
- Mów co masz mówić, mam ochotę na shake'a -
popędzała mnie Selena, a ja zerknęłam na nią ze zdziwieniem. Czy ona chciała ze
mną wyjść?
- No więc, Nick.. Jestem z magazynu ,,Hope'' i
mam za zadanie spotkać się z pana bratem - wyrecytowałam, uciekając oczami
przed jego przenikliwym wzrokiem.
- Po pierwsze żaden ze mnie pan, a po drugie z
którym bratem?
- Josephem - rzekłam ze zdecydowaniem,
zaglądając mu przez ramię do studia o wiele większego niż to, gdzie nagrywała
panna Gomez.
- Joe! - wydarł się Jonas, na co odruchowo
zakryłam uszy dłońmi. - Sorry - dopowiedział, nieco speszony moją reakcją.
- Czego? - wycedził brunet, podchodząc do
całego zbiegowiska.
Minę
miał zaciętą, co uwydatniało jego rysy twarzy, wyostrzone bardziej niż u
młodszego z nich. Ubrany w obcisłe dżinsy, granatową bokserkę oraz koszulę w
kratkę robił imponujące wrażenie. Krótkie włosy wydawały się co najmniej
kilkakrotnie mierzwione tego dnia, a usta pozostawały w nieokreślonym grymasie.
Czekoladowymi tęczówkami obiegł całe towarzystwo, zatrzymując się na dłuższą
chwilę przy mojej osobie. Obejrzał mnie dokładnie od stóp do głów, a ja
poczułam się dość niezręcznie, czując na sobie jego spojrzenie.
- Nie Joe, to nie będzie twoja kolejna
panienka. Masz jej udzielić wywiadu, natychmiast - zażądała poirytowana Selly.
- Witam, panno Gomez. - Uśmiechnął się do niej
szyderczo. - Chętnie udzielę tej miłej damie wywiadu, jeśli zgodzi się pójść ze
mną na kolację pod gwiazdami. - Puścił mi perskie oko, na co miałam ochotę
wywrócić oczami, lecz powstrzymałam się, wiedząc, że to moja ostatnia szansa.
Oparł
się o framugę, patrząc na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Skoro to jedyne wyjście - odpowiedziałam w
końcu, siląc się na zdawkowy ton.
- Wpadnę po ciebie dziś o szóstej -
poinformował zadowolony, a ja zauważyłam, jak Nick kręci z niedowierzaniem
głową.
- Okay. - Wzruszyłam ramionami, zamierzając
się wycofać.
- A adres? - przypomniał Joe.
- Ach, tak. Masz coś do pisania?
- Nick?
Brunet
zniknął wewnątrz pokoju, a następnie wrócił po około dwóch minutach z
notatnikiem i długopisem. Zapisałam starannie ulicę oraz numer domu, po czym
podałam je Josephowi.
- To idziemy do McDonalds'a - zakomunikowała
Selena, ciągnąc mnie za rękę.
- To cześć. - Machnęłam do Jonasów, poddając
się sile dziewczyny.
Tłumaczyłam
jej, że czekają na mnie obowiązki, lecz w końcu zrozumiałam, iż tej brunetce
nawet sam Ralph de Bricassart nie przemówiłby do rozsądku. Wypiliśmy w trójkę
po napoju wiśniowym, przygryzając mocno posolone frytki. Gomez opowiedziała mi
pokrótce sprawy matrymonialne Jonasów, na co wcale nie protestowałam.
Dowiedziałam się między innymi o załamaniu psychicznym ostatniej dziewczyny
Joe, o planowanym ślubie Kevina z niejaką Danielle oraz dwuletnim związku Nicka
z Miley Cyrus, główną gwiazdą Disney'a.
- Nigdy nie byłaś z żadnym z nich? - zapytałam
ostrożnie, gmerając rurką w różowej substancji.
- Ja? Z którymś z nich? Coś mi się wydaje, że
ojciec puszczał ci jako trzylatce meksykańskie telenowele, byle mieć święty
spokój.
- Nie mam ojca - powiedziałam obojętnie.
- Jak to?
- Po prostu. Zostawił mamę i siostrę, kiedy
pierwsza była ze mną w ciąży - wyjaśniłam. - Nawet alimentów nie płaci, stary
sknerus. Nie to, żebyśmy tego nie potrzebowali, ale zniszczył moją rodzinę, nie
potrafię mu tego wybaczyć.
- To twój tata - upomniał mnie Gregg,
najwyraźniej uznając ostatnie słowa za niestosowne.
- Dla mnie nie istnieje. Tak jak ja dla niego.
No, ale ja się już zbieram, w końcu mam tą kolacyjkę z Jonasem, a muszę się
jeszcze przebrać.
Podniosłam
się z krzesła, na co od razu poszli w moje ślady.
- Uważaj na niego, to cholerny kobieciarz -
przypomniała Selena, przytulając mnie.
- Zgadzam się z nią. Do zobaczenia - dodał
Gregg, również biorąc mnie w objęcia.
- Dziękuję wam za wszystko, mam nadzieję, że
się jeszcze spotkamy. - Uśmiechnęłam się promiennie, kierując w stronę
chodnika.
Ubrana
w zwiewną, letnią sukienkę o kolorze popielatego różu zeszłam na dół.
Wyszukałam w szafie balerinki podobnego koloru, po czym założyłam je na bose
stopy.
- Ładnie wyglądasz - powiedział Eddie, stojąc
w progu kuchni z filiżanką kawy.
- Dziękuję - odparłam niepewnie.
- Gdzie się wybierasz?
- Przeprowadzić wywiad.
Prawda
wsiąknęła już w moją naturę, zwłaszcza jeśli chodziło o dom.
- Mogę wiedzieć z kim? - spytał, przyglądając
się moim włosom. Upięłam delikatnie te z przodu, co dało dość zadowalający
efekt, gdy natapirowałam lekko cienkiego kucyka, wyróżniającego się wśród
rozpuszczonych pasem.
Już
otworzyłam usta, by mu odpowiedzieć, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Odetchnęłam głęboko, upewniając się, iż zabrałam koralikową torebkę i pamiętną
teczkę. Otworzyłam z rozmachem drzwi, a moje serce zabiło dwa razy szybciej.
Brunet
stał przede mną w hebanowoczarnych rurkach, białej, przylegającej do ciała
koszulce oraz tak ostatnio popularnej wśród nastolatków skórzanej kurtce.
Uśmiech goszczący na jego twarzy niczym nie przypominał tego, który pokazywał
kilka godzin wcześniej Selenie. Niedbale uczesane włosy, prawa ręka w kieszeni,
a na drodze czerwone ferrari. No tak, mogłam się tego spodziewać.
- Dobry wieczór - przywitał się mój ojczym.
- Dobry wieczór, proszę pana. Jeśli pan
pozwoli, zabiorę pana córkę na kolację.
Maniery
i szarmancki głos, jakim się posługiwał, ewidentnie zrobiły wrażenie na
Eddie'm.
- To nie jest moja córka, aczkolwiek mam
nadzieję, że potraktujesz ją z szacunkiem, młodzieńcze. W innym wypadku
porozmawiamy sobie w cztery oczy.
- Eddie - upomniałam go, choć miałam ochotę
przytulić.
Nigdy
nie myślałam, iż jest w stanie się za mną wstawić.
- Ależ oczywiście, proszę pana. Pod moimi
skrzydłami jest całkowicie bezpieczna. Zaopiekuję się nią jak najcenniejszym
skarbem. - Jonas obdarzył go grzecznym uśmiechem.
- Miłego wieczoru, dzieci. Jakby coś to jestem
pod telefonem, Demi - powiedział jeszcze, po czym wrócił do kuchni, a ja
odprowadziłam go wzrokiem.
- To jak? Gotowa na randkę swoich marzeń? -
Joe poruszył wyzywająco brwiami.
- To nie jest randka - przypomniałam mu sucho,
zamykając za sobą drzwi.
*
Dobry
wieczór, moi drodzy! :) Czuję się w obowiązku, by przeprosić Was za te pierwsze
rozdziały. Były pisane naprawdę bardzo, bardzo dawno temu i są nudniejsze nawet
niż wykłady mojego profesora od filozofii. Aż mi Was szkoda czasami, bo ja już
jestem w całkiem fajnym punkcie tej historii. Mam jednak nadzieję, że dotrwacie
do niego z niemal aniallową (anielską, aniową, niallową) cierpliwością i nie
będziecie żałować. Kocham Was całym serduszkiem, które powiększa się z każdym
Waszym komentarzem jeszcze bardziej!
Przy
okazji nadal zapraszam Was na Way To Find Each Other, nie zrażajcie się iście
directionerskim szablonem, bo - podobnie jak ostatni - wiele oneshotów nie ma z
chłopcami nic wspólnego.
Do
napisania!
Jezus.. trzeci raz piszę to samo...
OdpowiedzUsuńDlaczego tak krótko? Jak mogłaś przerwać w takim momencie? Będę Cię teraz gnębić o następny rozdział, bo nie mogę się doczekać randki! :D Wreszcie są Jonasi? Tylko gdzie Kevin? Mówiłam już, że uwielbiam Selenę? Chyba tak, to, że kocham Gregga chyba też :) Eddie jest kochany. Dodaj szybko szóstkę!
Pozdrawiam
aniallowa ania :) xx
Czemu nie opisałaś całej "nie randki"? Byłam i jestem taka ciekawa, całego spotkania z Joe, a ty mnie męczysz i męczysz. Publikuj, jak najszybciej kolejny rozdział. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCudowny! Na początku nie zajarzyłam co to za opowiadanie, chociaż wczoraj czy przedwczoraj je nadrabiałam xD Czytałam je już kiedyś na onecie i wydaje mi się, że miałaś jeszcze napisany rozdział z kolacją i wsio xd Nie mogę się doczekać aż przeczytam całe opowiadanie! :) [blask-duszy.blogspot.com] [life-always-can-change.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńNo pomalutku zbliżamy się do nowych rozdziałów. Powiem szczerze, że i tak szczegółów nie pamiętam, więc fajnie sobie przypomnieć. My też chcemy być w "całkiem fajnym punkcie tej historii", więc szybko dodawaj nn. Pozdrawiam i czekam. M&M
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział madzieję że długo niebedę musiała czekać na nn
OdpowiedzUsuńW koncu! Znalazlam chwile by przeczytac ten rozdzial. Nie moglam sie doczekac bo ciagle nie mialam czasu by zabrac sie za ten rozdzial. Teraz przeczytalam i czuje niedosyt. Tak bardzo ciekawi mnie fakt ich "nie randki". Widac ze joe cos wiecej czuje do Demi niz kolezenstwo...wiadomo chce by byla jego kolejna laska. Ale demi po informacjach zdobytych, chyba nie jest zbyt chetna na "zwiazek" z jonasem czekam na nowy rozdzial :) medicatus_hope
OdpowiedzUsuńDemi nareszcie stanęła oko w oko z Jonasami. Co prawda było to dosyć bolesne spotkanie, ale było! Demi i Joe na randce... znaczy się "WYWIADZIE" awjfkskgfj! :)) Założę się, że nasz Kobieciarz nie będzie raczej siedział bezczynnie. xd A i muszę powiedzieć, że bardzo lubię przedstawiony przez Ciebie charakter Seleny, czytam i mam uśmiech od ucha do ucha.:) (a ż widzę jakieś podobieństwo do mnie hahaha) Zgłodniałam od czytania tego rozdziału, naszła mnie ochota na te frytki z maca. Martuś rozdziały wcale nie są nudne, są wspaniałe! Czekamy na kolejne! Czekamy co się stanie na wywiado-randce Demi&Joe! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz! Czekam i pozdrawiam! xx @blackstarPL
OdpowiedzUsuńawww czekam na NN :D
OdpowiedzUsuńps. w najbliższym czasie pojawi się 1 roz na http://what--do--i--mean--to--you.blogspot.com/
http://what--do--i--mean--to--you.blogspot.com zapraszam na 1 rozdział :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że ją gdzieś zaprosi! :P Faceci... tak niewiele im do szczęścia.
OdpowiedzUsuńOna się zakocha c'nie? :D
Pozdrawiam, Lumina