20.12.2013

R. 7 ` Babcia Pearl.

Sobota rozpoczęła się dość nieciekawie, zważywszy na fakt, iż obudziły mnie ciężko spadające na dach oraz obijające się o szklane okna krople deszczu. Niebo przysłaniały zawiłe, ciemnoniebieskie chmury, nie pozwalając słońcu wyjrzeć na Ziemię.
Wstałam niechętnie, pozbawiając się ciepłego okrycia kołdry. Zadowolona, że nie muszę się nigdzie śpieszyć z powodu weekendu, zasiadłam przed biurkiem, otwierając laptopa. Bez zastanowienia weszłam na swój blog, prowadzony już od ponad roku. W formie pamiętnika, gdyż jakoś nie przekonywały mnie zapisywane odręcznie zeszyty. Co, gdyby kiedyś wpadł komukolwiek w ręce? Owszem, internet również nie był najbezpieczniejszym miejscem na świecie, aczkolwiek nikt nie mógł mnie rozpoznać w wirtualnej Przemyślanej. Nigdy nie publikowałam jakichkolwiek informacji, które pozwalałyby mnie namierzyć. Pisałam ogólnikowo, aczkolwiek jak sam nick mówi - przemyślanie.
Wcisnęłam zręcznie opcję napisania kolejnej notatki, zastanawiając się, jak zacząć. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu - kiedy pokazało się przede mną puste okno, palce same zaczęły wirować wśród klawiszy.
,,Witajcie!
Kolejny ciężki tydzień za mną, z dość miłym końcowym akcentem. Wczorajsze spotkanie niespodziewanie zmieniło się w dosyć ciekawy wieczór, choć przecież służbowy. Sama nie wiem, dlaczego uśmiecham się głupkowato do ekranu komputera na samo wspomnienie. Jeszcze bardziej jednak dziwi mnie, że o tym tutaj piszę. Nie przeczę, mój towarzysz nie skąpił urodą ani manierami, lecz takie rzeczy jak zainteresowanie płcią przeciwną są u mnie na szarym końcu życiowej listy.
Niemniej jednak poznałam w ciągu ostatnich dni fantastyczne osoby, co przecież u mnie jest naprawdę rzadkością. Panna Emocjonalna oraz Pupilek są interesujący na swój sposób, choć wątpię w to, czy ich jeszcze spotkam. Z drugiej strony uważam to za prawidłowy przebieg wydarzeń, gdyż śmiałość i otwartość, jaką obudziła we mnie niespodziewanie pierwsza z nich, zbiła z tropu nawet mnie samą.
Po wirze nowości czas wrócić do prawdziwie istotnych spraw. Przemyślana_
PS: Wciąż mamy czas, 27.''
Przejrzałam jeszcze tekst, doszukując się błędów ortograficznych bądź interpunkcyjnych, a nie znalazłszy ich, opublikowałam go, zaraz zamykając komputer.
Zeszłam spokojnie na dół, do kuchni, gdzie nikogo nie spotkałam. Rzeczą, jaka przyciągnęła mą uwagę, okazał się biały kwiat w ceramicznym wazonie. Uśmiechnęłam się na jego widok, następnie podchodząc do stołu oraz przystawiając nos do jego płatków. Pachniał wciąż z tą samą intensywnością, co wzbudziło we mnie dziwną, nieokreśloną radość. Zostawiłam go w spokoju, wyjmując z szafki chleb oraz orzechowy krem do smarowania o nazwie Chocremo. Przygotowałam sobie niekoniecznie pożywne, aczkolwiek wyjątkowo smaczne kanapki, przy okazji spożywając nieco za dużo brązowo-białej substancji.
Kiedy usiadłam przy stole, zajadając się posiłkiem, do kuchni weszła zaspana Madison.
 - Czeeeść - mruknęła, ziewając w trakcie.
 - Hej, Maddie - przywitałam się z pełną buzią.
 - Wiesz, że dziś przyjeżdża twoja babcia? - zapytała, siadając na przeciwko mnie.
 - Jak to? - zdziwiłam się, pierwsze słysząc tę nowinę.
Dziewczynka wzruszyła ramionami, zabierając z mojego talerza jedną kromkę.
Nie odczuwałam ochoty zobaczenia się z babcią Pearl, jedynej jaką miałam, ze strony mamy. Była kochana, opiekuńcza, ale miała hopla na punkcie czystości. Potrafiła dostrzec nawet najmniejszy śmieć na dywanie lub mikroskopijną plamę na firance. W jej domu wszystko wręcz lśniło, a folię ochronną z mebli zdejmowała dopiero, kiedy ktoś ją odwiedzał. Mimo to wolałam to ja do niej jeździć, niż przeżywać jej odwiedziny. Dbaliśmy o porządek, oczywiście, ale ona i tak zawsze potrafiła się do czegoś przyczepić. To nie tak, że nie kochałam babci, bo wcale tak nie było. Cieszyłam się, że się z nią zobaczę, jednak tym razem bynajmniej nie potrzebowałam dodatkowego głosu za uchem, który będzie mi wypominał każdą warstwę kurzu na obudowie telewizora.
 - O której? - zapytałam, próbując oswoić się z informacją.
 - Tata mówił tylko, że popołudniu.
 - Aha - wymamrotałam w zamyśleniu.
 - Pozwolił! - wybuchła nagle Maddie gromkim krzykiem, ożywiając się.
Ściągnęłam brwi, nie bardzo kojarząc, co ma na myśli.
 - Na co?
 - Koncert! - wrzasnęła, zaczynając skakać po drewnianej posadzce.
Gdyby wtedy wiedziała, z kim dzieliłam stolik poprzedniego wieczoru, nie wydarowałaby mi zatajenia przed nią tego wydarzenia. Poszłam na kolację z jej największym idolem, nic jej nie mówiąc. Czułam się w tej sytuacji nieco niezręcznie, aczkolwiek widząc jej roześmianą twarz, sama uniosłam kąciki ust do góry.
 - Cieszę się - stwierdziłam.
Tuż przed pierwszą usłyszałam dzwonek do drzwi, który oderwał mnie od lektury. Tym razem padło na kolejną pozycję z listy utworów Nicholasa Sparksa, jego powieści zawsze działały na mnie ukajająco.
Odłożyłam niechętnie książkę na mały, dębowy stoliczek obok dużego, wygodnego fotela o kolorze wiśni, gdzie siedziałam. Wszystko to znajdowało się w odległym końcu salonu, pomiędzy kilkoma ogromnymi regałami zapełnionymi samymi grubymi tomami. Wstałam leniwie, podążając za dźwiękiem melodii, co chwila natrętnie odnawianej. Przybrałam na twarz szeroki uśmiech, widząc w judaszu siwowłosą postać. Otworzyłam drzwi z rozmachem, a przede mną ukazała się drobna staruszka z brązową walizką na kółkach u boku.
Wbrew pozorom w niczym nie przypominała tych wszystkich babuń z filmów, na okrągło przesiadujących w przytulnej kuchni oraz dbających przede wszystkim o pełny żołądek wnuków. Babcia Pearl zawsze nosiła się swą elegancją, krytykując kobiety w swoim wieku, zapominające o tak ważnych sprawach jak wygląd. Wiecznie w ruchu, nie potrafiła usiedzieć w miejscu nawet minuty. Zawsze musiała wynaleźć sobie jakieś zajęcie. Od szorowania okien, po długie spacery z kijkami do nordic walking.
Tego dnia włożyła na siebie kremową garsonkę oraz biały podkoszulek. Na stopach widniały buty na lekkim obcasie, a szyję zdobiły korale. Włosy wykręciła wałkami ku zewnętrznej stronie, co równie dobrze mogła zrobić niejedna nastolatka.
 - Witaj, babciu - rzekłam, a kobieta już brała mnie w objęcia. Odwzajemniłam uścisk, naprawdę ciesząc się z jej widoku. Cała niechęć prysła razem z nim.
 - Och, wnusiu! Jak się trzymasz? - spytała, wypuszczając mnie ze swoich ramion.
 - W porządku - odparłam. - Wejdź, zabiorę tę walizkę - dodałam, szarpiąc się z przedmiotem. Postawiłam go przed schodami, przyglądając się uważnie poczynaniom staruszki.
Rozglądała się dookoła z ciekawością, a mi przemknęło przez myśl, że robi inspekcję czystości.
 - A gdzie Eddie? - zapytała niespodziewanie, zwracając swą kościstą twarz ku mnie.
 - Chyba w pracy. - Wzruszyłam ramionami. - Chcesz coś przekąsić? - zaproponowałam, podejrzewając, że znów wypróbowuje jakąś wymyślną dietę.
Zlustrowała mnie wzrokiem, zastanawiając się.
 - Tak, ale pozwól, że najpierw chciałabym się odświeżyć. Droga z Vellsdrag* jest jednak dosyć długa - powiedziała, zmierzając ku schodom.
Samo wspomnienie Vellsdrag wywołało u mnie tęsknotę za tą słoneczną wsią. Położona na wschód od Los Angeles znajdowała się na zachodzie stanu Texas. Częste upały oraz rzadkie deszcze tylko dodawały urokowi temu miejscu. 
Niewielka posiadłość babci rozciągała się wśród tych w samym centrum wioski, otoczona wielkimi posiadłościami bogatych biznesmenów, których służący zajmowali się również hodowlą zwierząt, w tym przede wszystkim koni, które zazwyczaj miały własną stadninę za domem. Jako dziecko spędzałam tam niemal całe wakacje, delektując się zapachem świeżo skoszonej trawy, organizując samotne wyprawy do lasu oraz jeżdżąc konno po odległych szlakach sąsiadów. W przyszłości to niesamowite miejsce z małą stajnią miała dostać na własność jedna z wnuczek właścicielki - ja lub Dallas.
 - Oczywiście, zaprowadzę cię do pokoju gościnnego - oznajmiłam, podążając za nią po stopniach.
Górny hol zawsze mi się niezmiernie podobał. Gdy się odwróciło w stronę schodów, wzrok zauważał okno z wyjściem na przestrzenny balkon. Przed nim nieduży kwadrat podłogi, wyścielany kolorowym dywanem, dzielił mój pokój od osobistego pomieszczenia Maddie. Natomiast na długim prostokącie ściany na przeciw okna znajdowała się sypialnia dorosłych, łazienka, gabinet oraz dwa pokoje gościnne.
Poprowadziłam ją do samego końca korytarza, otwierając następnie na oścież ostatni z pokoi. Stało tam imponującej wielkości łóżko, niewielka mahoniowa komoda, kilka donic z kwiatami oraz toaletka. Ponadto u stóp materaca stała dopasowana kanapa. Całe wnętrze zachowane zostało w kolorystyce z przeważającą bielą oraz beżem. Czasem w koligacje z nimi wchodziły takie kolory jak brąz lub zieleń.
Zostawiłam ją samą, pozwalając się rozgościć, po czym udałam się do pokoju Madison. Moich uszu od razu dobiegł odgłos muzyki, a kiedy weszłam do środka, tylko się wzmocnił.
Brunetka siedziała przy biurku, nie odrywając oczu od płaskiego ekranu komputera.
 - Co robisz? - zapytałam, zaglądając jej przez ramię.
 - Chyba już wiesz - powiedziała, uśmiechając się.
U samej góry strony internetowej, jaką przeglądała, zobaczyłam trójkę chłopaków, nie musiała nic dodawać, abym się domyśliła. Płynąca z głośników muzyka przerodziła się w powolną melodię, a ja zaczęłam wsłuchiwać się w poszczególne słowa.
  ,,Przepraszam, że złamałem wszystkie obietnice, bo nie byłem obok, by je dotrzymać. To moja wina. To już ostatni raz, będę błagał cię, byś została. Ale ty już odeszłaś." **
 - To też ich?
 - Tak - przyznała, nie zawracając sobie głowy moją obecnością.
Wzruszyłam ramionami, wychodząc. Postanowiłam przygotować obiad, pamiętając o alergii babci na kupne jedzenie, nawet pizzę. Kierowana własnymi umiejętnościami zabrałam się za przyrządzanie udek z kurczaka, dopełnionymi smakiem frytek oraz kapusty pekińskiej.
 - Ładnie pachnie - usłyszałam za sobą głos Pearl.
 - Obiad będzie za pół godzinki - zakomunikowałam, nie odrywając się od siekania warzywa.
Słuchem zarejestrowałam, że usiadła przy stole.
 - Skąd ten piękny kwiat? - zadała pytanie po kilku minutach.
Spojrzałam na nią, zaciskając usta w prostą linię.
 - Dostałam od kolegi - wyznałam w końcu bez skazy emocji, jakie się we mnie kumulowały. Czułam, że na tym temat się nie zakończy.
 - Hm - mruknęła w zamyśleniu. - Pierwszy kwiat od chłopaka należy wyrzucić za wczasu, bo razem z nim uschnie wasze uczucie.
Odkaszlnęłam głośno, krztusząc się własną śliną. Potrzebowałam chwili, aby przywrócić  organizm do porządku. Dopiero po otarciu oczu rękawem lawendowego swetra byłam w stanie odpowiedzieć.
 - Moim jedynym uczuciem jest obojętność, więc raczej nie ma czego pielęgnować - stwierdziłam sztucznie łagodnym tonem, wrzucając z hukiem nóż do zlewu. Nienawidziłam, kiedy ktoś mi nie wierzył, uważając siebie za najmądrzejszą osobę w świecie, jednocześnie nie mając pojęcia o danej sprawie.



*Vellsdrag - wioska zmyślona na potrzeby opowiadania. (przyp. aut.)
**Jonas Brothers - Sorry. (przyp. aut.)

*

Witajcie, kochani! :)
Dawno mnie tutaj nie było, aczkolwiek musicie mi to wybaczyć. Wytłumaczenia mam dwa, ale podam tylko jedno, mianowicie szkołę. Myślę, że wszyscy rozumiecie, jak ciężkie jest życie licealisty. Tymczasem nowy rozdział czekał, by w końcu się Wam ukazać, choć długością nie grzeszy. Dla pocieszenia zdradzę Wam, że od przyszłego zacznie się coś wreszcie dziać. Miejcie oczy szeroko otwarte!

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział już nie mogę się doczekać nn mam nadzieję że szybko się pojawi

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ;) Cieszę się że wróciłaś i dobrze rozumiem liceum... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam rozdział sprawnie i szybko, ale jego długość mnie nie złości :) Rozumiem dlaczego rozdziały nie są dodawane ciągle, szkoła i szkoła. Smutne ale niestety prawdziwe. Ważne, że wgl dodałaś :) Nie moge doczekać się nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Marta, 100 razy Ci mówiłam, jak świetnie piszesz i powtórzę Ci to po raz 101: Świetnie piszesz. Miałam chyba jakieś 3 zaległe rozdziały do przeczytania, a nadrobiłam je właśnie teraz, chociaż oczy mi się zamykają, tak mi się chce spać.
    Dems, Dems, Dems... Kocham jej charakter, wiesz? W ogóle, ogólnie lubię osoby, które są tak obojętne na wszystko [Jak to Taylor Momsen śpiewa w "Miss Nothing" - MISS DON'T CARE - tak zawsze określam takich ludzi], w pewnym sensie ich podziwiam.
    Już uwielbiam Selenę, chociaż jak znam życie, jakbym ją spotkała w realu, to by mnie irytowała tym swoim entuzjazmem :D. Gregg jest też słodki, NO ALE NICK... Moje serce jest oddane właśnie Jemu, forever and ever, także mam nadzieję, że będzie jakiś jego wątek.
    Opowiadanie jest obłędne, ale na pewno o tym wiesz. Pisz dalej, kochana, pisz dalej.
    [love-to-torture-you] [froissiment.tumblr]

    OdpowiedzUsuń
  5. Straasznie krótki rozdział. Czyżby babcia miała jakąś tajną misję do wypełnienia? Brakowało mi tutaj reszty bandy, ale skoro teraz ma się zacząć coś dziać to wybaczam :P i moja ulubiona piosenka JB ♥
    Niech Demi wyrzuci kwiatuszka! (kurcze, dlaczego mam teraz przed oczami Kwiatkowskiego? O.o)
    Błagam, dodaj następny szybciej :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie przerwa świąteczna i wreszcie znalazłam czas by nadrobić zaległości. Jesteś cudotwórczynią - potrafisz pogodzić wszystkie obowiązki z pisaniem, niskie ukłony z mojej strony :) ilekroć przeczytam coś Twojego autorstwa, mam ogromną ochotę wrócić do pisania, stworzyć jakąś nową historię. Dziękuję, że przenosisz mnie nadal w ten disney'owski świat, w którym zakochałam się dobre kilka lat temu :) x Demi jest taka pozornie chłodna i obojętna, mam nadzieję, że wkrótce ukaże Jonasowi swoje drugie oblicze i coś z tego wyniknie ^^ Jestem pewna, że Joe nas jeszcze nie raz zaskoczy. Pisz szybciutko Kochana :))
    PS. Wesołych, szczęśliwych, ciepłych i spokojnych świąt spędzonych w cudownej, rodzinnej atmosferze i aby 2014 rok był pełen spełnionych marzeń i wspaniałych wydarzeń ♥
    ~ Marlenka

    OdpowiedzUsuń
  7. Na moim blogu już się ukazał prolog ! =D http://you-will--never-know.blogspot.com/ ♥ + Ten rozdział jest genialny, ale króciutki :c

    OdpowiedzUsuń
  8. Babcia Pearl, przypomina mi moją babcię "wieczną pogromczyni kurzu i nieporządku" :D Oj coś czuję, że babcia Demi nieźle namiesza, oczywiście pozytywnie. Rozbawiła mnie moment kiedy mówi jej o tym, że należy wyrzucić pierwszy kwiat od chłopaka haha Już ją lubię! :) Tymczasem biorę się za czytanie kolejnego rozdziału!
    [immaculate-as-air] @blackstarPL

    OdpowiedzUsuń
  9. Babcie są kochane! Dobrze, że ma teraz kogoś, kto jest "jej". Ciekawi mnie wątek Demi i Seleny. Zobaczą się jeszcze? No i nie ukrywam, że mam cichą nadzieję, że główna bohaterka pojawi się na koncercie JB, Może nawet sam Joe ją zaprosi? :)
    Pozdrawiam, Lumina

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonany przez Yassmine.