Sobota rozpoczęła się dość nieciekawie,
zważywszy na fakt, iż obudziły mnie ciężko spadające na dach oraz obijające się
o szklane okna krople deszczu. Niebo przysłaniały zawiłe, ciemnoniebieskie
chmury, nie pozwalając słońcu wyjrzeć na Ziemię.
Wstałam
niechętnie, pozbawiając się ciepłego okrycia kołdry. Zadowolona, że nie muszę
się nigdzie śpieszyć z powodu weekendu, zasiadłam przed biurkiem, otwierając
laptopa. Bez zastanowienia weszłam na swój blog, prowadzony już od ponad roku.
W formie pamiętnika, gdyż jakoś nie przekonywały mnie zapisywane odręcznie
zeszyty. Co, gdyby kiedyś wpadł komukolwiek w ręce? Owszem, internet również
nie był najbezpieczniejszym miejscem na świecie, aczkolwiek nikt nie mógł mnie
rozpoznać w wirtualnej Przemyślanej. Nigdy nie publikowałam jakichkolwiek
informacji, które pozwalałyby mnie namierzyć. Pisałam ogólnikowo, aczkolwiek
jak sam nick mówi - przemyślanie.
Wcisnęłam
zręcznie opcję napisania kolejnej notatki, zastanawiając się, jak zacząć. Nie
zajęło mi to zbyt wiele czasu - kiedy pokazało się przede mną puste okno, palce
same zaczęły wirować wśród klawiszy.
,,Witajcie!
Kolejny
ciężki tydzień za mną, z dość miłym końcowym akcentem. Wczorajsze spotkanie
niespodziewanie zmieniło się w dosyć ciekawy wieczór, choć przecież służbowy.
Sama nie wiem, dlaczego uśmiecham się głupkowato do ekranu komputera na samo
wspomnienie. Jeszcze bardziej jednak dziwi mnie, że o tym tutaj piszę. Nie
przeczę, mój towarzysz nie skąpił urodą ani manierami, lecz takie rzeczy jak
zainteresowanie płcią przeciwną są u mnie na szarym końcu życiowej listy.
Niemniej jednak
poznałam w ciągu ostatnich dni fantastyczne osoby, co przecież u mnie jest
naprawdę rzadkością. Panna Emocjonalna oraz Pupilek są interesujący na swój
sposób, choć wątpię w to, czy ich jeszcze spotkam. Z drugiej strony uważam to
za prawidłowy przebieg wydarzeń, gdyż śmiałość i otwartość, jaką obudziła we
mnie niespodziewanie pierwsza z nich, zbiła z tropu nawet mnie samą.
Po wirze
nowości czas wrócić do prawdziwie istotnych spraw. Przemyślana_
PS: Wciąż
mamy czas, 27.''
Przejrzałam
jeszcze tekst, doszukując się błędów ortograficznych bądź interpunkcyjnych, a
nie znalazłszy ich, opublikowałam go, zaraz zamykając komputer.
Zeszłam
spokojnie na dół, do kuchni, gdzie nikogo nie spotkałam. Rzeczą, jaka
przyciągnęła mą uwagę, okazał się biały kwiat w ceramicznym wazonie.
Uśmiechnęłam się na jego widok, następnie podchodząc do stołu oraz przystawiając
nos do jego płatków. Pachniał wciąż z tą samą intensywnością, co wzbudziło we
mnie dziwną, nieokreśloną radość. Zostawiłam go w spokoju, wyjmując z szafki
chleb oraz orzechowy krem do smarowania o nazwie Chocremo. Przygotowałam sobie
niekoniecznie pożywne, aczkolwiek wyjątkowo smaczne kanapki, przy okazji
spożywając nieco za dużo brązowo-białej substancji.
Kiedy
usiadłam przy stole, zajadając się posiłkiem, do kuchni weszła zaspana Madison.
-
Czeeeść - mruknęła, ziewając w trakcie.
-
Hej, Maddie - przywitałam się z pełną buzią.
-
Wiesz, że dziś przyjeżdża twoja babcia? - zapytała, siadając na przeciwko mnie.
-
Jak to? - zdziwiłam się, pierwsze słysząc tę nowinę.
Dziewczynka
wzruszyła ramionami, zabierając z mojego talerza jedną kromkę.
Nie odczuwałam
ochoty zobaczenia się z babcią Pearl, jedynej jaką miałam, ze strony mamy. Była
kochana, opiekuńcza, ale miała hopla na punkcie czystości. Potrafiła dostrzec
nawet najmniejszy śmieć na dywanie lub mikroskopijną plamę na firance. W jej
domu wszystko wręcz lśniło, a folię ochronną z mebli zdejmowała dopiero, kiedy
ktoś ją odwiedzał. Mimo to wolałam to ja do niej jeździć, niż przeżywać jej
odwiedziny. Dbaliśmy o porządek, oczywiście, ale ona i tak zawsze potrafiła się
do czegoś przyczepić. To nie tak, że nie kochałam babci, bo wcale tak nie było.
Cieszyłam się, że się z nią zobaczę, jednak tym razem bynajmniej nie
potrzebowałam dodatkowego głosu za uchem, który będzie mi wypominał każdą
warstwę kurzu na obudowie telewizora.
-
O której? - zapytałam, próbując oswoić się z informacją.
-
Tata mówił tylko, że popołudniu.
-
Aha - wymamrotałam w zamyśleniu.
-
Pozwolił! - wybuchła nagle Maddie gromkim krzykiem, ożywiając się.
Ściągnęłam
brwi, nie bardzo kojarząc, co ma na myśli.
-
Na co?
-
Koncert! - wrzasnęła, zaczynając skakać po drewnianej posadzce.
Gdyby wtedy
wiedziała, z kim dzieliłam stolik poprzedniego wieczoru, nie wydarowałaby mi
zatajenia przed nią tego wydarzenia. Poszłam na kolację z jej największym
idolem, nic jej nie mówiąc. Czułam się w tej sytuacji nieco niezręcznie,
aczkolwiek widząc jej roześmianą twarz, sama uniosłam kąciki ust do góry.
-
Cieszę się - stwierdziłam.
Tuż przed
pierwszą usłyszałam dzwonek do drzwi, który oderwał mnie od lektury. Tym razem
padło na kolejną pozycję z listy utworów Nicholasa Sparksa, jego powieści
zawsze działały na mnie ukajająco.
Odłożyłam
niechętnie książkę na mały, dębowy stoliczek obok dużego, wygodnego fotela o
kolorze wiśni, gdzie siedziałam. Wszystko to znajdowało się w odległym końcu
salonu, pomiędzy kilkoma ogromnymi regałami zapełnionymi samymi grubymi tomami.
Wstałam leniwie, podążając za dźwiękiem melodii, co chwila natrętnie
odnawianej. Przybrałam na twarz szeroki uśmiech, widząc w judaszu siwowłosą
postać. Otworzyłam drzwi z rozmachem, a przede mną ukazała się drobna staruszka
z brązową walizką na kółkach u boku.
Wbrew
pozorom w niczym nie przypominała tych wszystkich babuń z filmów, na okrągło
przesiadujących w przytulnej kuchni oraz dbających przede wszystkim o pełny
żołądek wnuków. Babcia Pearl zawsze nosiła się swą elegancją, krytykując
kobiety w swoim wieku, zapominające o tak ważnych sprawach jak wygląd. Wiecznie
w ruchu, nie potrafiła usiedzieć w miejscu nawet minuty. Zawsze musiała
wynaleźć sobie jakieś zajęcie. Od szorowania okien, po długie spacery z kijkami
do nordic walking.
Tego dnia
włożyła na siebie kremową garsonkę oraz biały podkoszulek. Na stopach widniały
buty na lekkim obcasie, a szyję zdobiły korale. Włosy wykręciła wałkami ku
zewnętrznej stronie, co równie dobrze mogła zrobić niejedna nastolatka.
-
Witaj, babciu - rzekłam, a kobieta już brała mnie w objęcia. Odwzajemniłam
uścisk, naprawdę ciesząc się z jej widoku. Cała niechęć prysła razem z nim.
-
Och, wnusiu! Jak się trzymasz? - spytała, wypuszczając mnie ze swoich ramion.
-
W porządku - odparłam. - Wejdź, zabiorę tę walizkę - dodałam, szarpiąc się z
przedmiotem. Postawiłam go przed schodami, przyglądając się uważnie poczynaniom
staruszki.
Rozglądała
się dookoła z ciekawością, a mi przemknęło przez myśl, że robi inspekcję
czystości.
-
A gdzie Eddie? - zapytała niespodziewanie, zwracając swą kościstą twarz ku
mnie.
-
Chyba w pracy. - Wzruszyłam ramionami. - Chcesz coś przekąsić? -
zaproponowałam, podejrzewając, że znów wypróbowuje jakąś wymyślną dietę.
Zlustrowała
mnie wzrokiem, zastanawiając się.
-
Tak, ale pozwól, że najpierw chciałabym się odświeżyć. Droga z Vellsdrag* jest
jednak dosyć długa - powiedziała, zmierzając ku schodom.
Samo
wspomnienie Vellsdrag wywołało u mnie tęsknotę za tą słoneczną wsią. Położona
na wschód od Los Angeles znajdowała się na zachodzie stanu Texas. Częste upały
oraz rzadkie deszcze tylko dodawały urokowi temu miejscu.
Niewielka
posiadłość babci rozciągała się wśród tych w samym centrum wioski, otoczona
wielkimi posiadłościami bogatych biznesmenów, których służący zajmowali się
również hodowlą zwierząt, w tym przede wszystkim koni, które zazwyczaj miały
własną stadninę za domem. Jako dziecko spędzałam tam niemal całe wakacje,
delektując się zapachem świeżo skoszonej trawy, organizując samotne wyprawy do
lasu oraz jeżdżąc konno po odległych szlakach sąsiadów. W przyszłości to
niesamowite miejsce z małą stajnią miała dostać na własność jedna z wnuczek
właścicielki - ja lub Dallas.
-
Oczywiście, zaprowadzę cię do pokoju gościnnego - oznajmiłam, podążając za nią
po stopniach.
Górny hol
zawsze mi się niezmiernie podobał. Gdy się odwróciło w stronę schodów, wzrok
zauważał okno z wyjściem na przestrzenny balkon. Przed nim nieduży kwadrat
podłogi, wyścielany kolorowym dywanem, dzielił mój pokój od osobistego
pomieszczenia Maddie. Natomiast na długim prostokącie ściany na przeciw okna
znajdowała się sypialnia dorosłych, łazienka, gabinet oraz dwa pokoje gościnne.
Poprowadziłam
ją do samego końca korytarza, otwierając następnie na oścież ostatni z pokoi.
Stało tam imponującej wielkości łóżko, niewielka mahoniowa komoda, kilka donic
z kwiatami oraz toaletka. Ponadto u stóp materaca stała dopasowana kanapa. Całe
wnętrze zachowane zostało w kolorystyce z przeważającą bielą oraz beżem. Czasem
w koligacje z nimi wchodziły takie kolory jak brąz lub zieleń.
Zostawiłam
ją samą, pozwalając się rozgościć, po czym udałam się do pokoju Madison. Moich
uszu od razu dobiegł odgłos muzyki, a kiedy weszłam do środka, tylko się
wzmocnił.
Brunetka
siedziała przy biurku, nie odrywając oczu od płaskiego ekranu komputera.
-
Co robisz? - zapytałam, zaglądając jej przez ramię.
-
Chyba już wiesz - powiedziała, uśmiechając się.
U samej
góry strony internetowej, jaką przeglądała, zobaczyłam trójkę chłopaków, nie
musiała nic dodawać, abym się domyśliła. Płynąca z głośników muzyka przerodziła
się w powolną melodię, a ja zaczęłam wsłuchiwać się w poszczególne słowa.
,,Przepraszam, że złamałem wszystkie
obietnice, bo nie byłem obok, by je dotrzymać. To moja wina. To już ostatni
raz, będę błagał cię, byś została. Ale ty już odeszłaś." **
-
To też ich?
-
Tak - przyznała, nie zawracając sobie głowy moją obecnością.
Wzruszyłam
ramionami, wychodząc. Postanowiłam przygotować obiad, pamiętając o alergii
babci na kupne jedzenie, nawet pizzę. Kierowana własnymi umiejętnościami
zabrałam się za przyrządzanie udek z kurczaka, dopełnionymi smakiem frytek oraz
kapusty pekińskiej.
-
Ładnie pachnie - usłyszałam za sobą głos Pearl.
-
Obiad będzie za pół godzinki - zakomunikowałam, nie odrywając się od siekania
warzywa.
Słuchem
zarejestrowałam, że usiadła przy stole.
-
Skąd ten piękny kwiat? - zadała pytanie po kilku minutach.
Spojrzałam
na nią, zaciskając usta w prostą linię.
-
Dostałam od kolegi - wyznałam w końcu bez skazy emocji, jakie się we mnie
kumulowały. Czułam, że na tym temat się nie zakończy.
-
Hm - mruknęła w zamyśleniu. - Pierwszy kwiat od chłopaka należy wyrzucić za
wczasu, bo razem z nim uschnie wasze uczucie.
Odkaszlnęłam
głośno, krztusząc się własną śliną. Potrzebowałam chwili, aby
przywrócić organizm do porządku. Dopiero
po otarciu oczu rękawem lawendowego swetra byłam w stanie odpowiedzieć.
-
Moim jedynym uczuciem jest obojętność, więc raczej nie ma czego pielęgnować -
stwierdziłam sztucznie łagodnym tonem, wrzucając z hukiem nóż do zlewu. Nienawidziłam,
kiedy ktoś mi nie wierzył, uważając siebie za najmądrzejszą osobę w świecie,
jednocześnie nie mając pojęcia o danej sprawie.
*Vellsdrag - wioska zmyślona na potrzeby
opowiadania. (przyp. aut.)
**Jonas Brothers - Sorry. (przyp. aut.)
Witajcie, kochani! :)
Dawno mnie tutaj nie było, aczkolwiek musicie mi to wybaczyć. Wytłumaczenia mam dwa, ale podam tylko jedno, mianowicie szkołę. Myślę, że wszyscy rozumiecie, jak ciężkie jest życie licealisty. Tymczasem nowy rozdział czekał, by w końcu się Wam ukazać, choć długością nie grzeszy. Dla pocieszenia zdradzę Wam, że od przyszłego zacznie się coś wreszcie dziać. Miejcie oczy szeroko otwarte!
*
Witajcie, kochani! :)Dawno mnie tutaj nie było, aczkolwiek musicie mi to wybaczyć. Wytłumaczenia mam dwa, ale podam tylko jedno, mianowicie szkołę. Myślę, że wszyscy rozumiecie, jak ciężkie jest życie licealisty. Tymczasem nowy rozdział czekał, by w końcu się Wam ukazać, choć długością nie grzeszy. Dla pocieszenia zdradzę Wam, że od przyszłego zacznie się coś wreszcie dziać. Miejcie oczy szeroko otwarte!
Świetny rozdział już nie mogę się doczekać nn mam nadzieję że szybko się pojawi
OdpowiedzUsuńŚwietny ;) Cieszę się że wróciłaś i dobrze rozumiem liceum... Czekam na next!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam rozdział sprawnie i szybko, ale jego długość mnie nie złości :) Rozumiem dlaczego rozdziały nie są dodawane ciągle, szkoła i szkoła. Smutne ale niestety prawdziwe. Ważne, że wgl dodałaś :) Nie moge doczekać się nn
OdpowiedzUsuńMarta, 100 razy Ci mówiłam, jak świetnie piszesz i powtórzę Ci to po raz 101: Świetnie piszesz. Miałam chyba jakieś 3 zaległe rozdziały do przeczytania, a nadrobiłam je właśnie teraz, chociaż oczy mi się zamykają, tak mi się chce spać.
OdpowiedzUsuńDems, Dems, Dems... Kocham jej charakter, wiesz? W ogóle, ogólnie lubię osoby, które są tak obojętne na wszystko [Jak to Taylor Momsen śpiewa w "Miss Nothing" - MISS DON'T CARE - tak zawsze określam takich ludzi], w pewnym sensie ich podziwiam.
Już uwielbiam Selenę, chociaż jak znam życie, jakbym ją spotkała w realu, to by mnie irytowała tym swoim entuzjazmem :D. Gregg jest też słodki, NO ALE NICK... Moje serce jest oddane właśnie Jemu, forever and ever, także mam nadzieję, że będzie jakiś jego wątek.
Opowiadanie jest obłędne, ale na pewno o tym wiesz. Pisz dalej, kochana, pisz dalej.
[love-to-torture-you] [froissiment.tumblr]
Straasznie krótki rozdział. Czyżby babcia miała jakąś tajną misję do wypełnienia? Brakowało mi tutaj reszty bandy, ale skoro teraz ma się zacząć coś dziać to wybaczam :P i moja ulubiona piosenka JB ♥
OdpowiedzUsuńNiech Demi wyrzuci kwiatuszka! (kurcze, dlaczego mam teraz przed oczami Kwiatkowskiego? O.o)
Błagam, dodaj następny szybciej :P
Wreszcie przerwa świąteczna i wreszcie znalazłam czas by nadrobić zaległości. Jesteś cudotwórczynią - potrafisz pogodzić wszystkie obowiązki z pisaniem, niskie ukłony z mojej strony :) ilekroć przeczytam coś Twojego autorstwa, mam ogromną ochotę wrócić do pisania, stworzyć jakąś nową historię. Dziękuję, że przenosisz mnie nadal w ten disney'owski świat, w którym zakochałam się dobre kilka lat temu :) x Demi jest taka pozornie chłodna i obojętna, mam nadzieję, że wkrótce ukaże Jonasowi swoje drugie oblicze i coś z tego wyniknie ^^ Jestem pewna, że Joe nas jeszcze nie raz zaskoczy. Pisz szybciutko Kochana :))
OdpowiedzUsuńPS. Wesołych, szczęśliwych, ciepłych i spokojnych świąt spędzonych w cudownej, rodzinnej atmosferze i aby 2014 rok był pełen spełnionych marzeń i wspaniałych wydarzeń ♥
~ Marlenka
Na moim blogu już się ukazał prolog ! =D http://you-will--never-know.blogspot.com/ ♥ + Ten rozdział jest genialny, ale króciutki :c
OdpowiedzUsuńBabcia Pearl, przypomina mi moją babcię "wieczną pogromczyni kurzu i nieporządku" :D Oj coś czuję, że babcia Demi nieźle namiesza, oczywiście pozytywnie. Rozbawiła mnie moment kiedy mówi jej o tym, że należy wyrzucić pierwszy kwiat od chłopaka haha Już ją lubię! :) Tymczasem biorę się za czytanie kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuń[immaculate-as-air] @blackstarPL
Babcie są kochane! Dobrze, że ma teraz kogoś, kto jest "jej". Ciekawi mnie wątek Demi i Seleny. Zobaczą się jeszcze? No i nie ukrywam, że mam cichą nadzieję, że główna bohaterka pojawi się na koncercie JB, Może nawet sam Joe ją zaprosi? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lumina